wtorek, 22 marca 2011

Pliki - wysyłanie, chmura, hosting.

Sendoid.com
Pewna internetowa nowość skłoniła mnie do tego małego przeglądu form dzielenia się plikami przez internet.

W zależności od potrzeb możemy tu wyróżnić dwie kategorie - z jednej strony szybką wymianę bez konieczności odzyskiwania pliku w przyszłości, z drugiej - konieczność posiadania backup'ów.

Bardziej zaawansowanymi produktami na tym polu są jak dotąd znane mi tylko dwie duże platformy - Dropbox i Windows Live Mesh. O ile pierwszy jest dla mnie niedoścignionym wzorem tego typu platform, tak z drugiego jestem po prostu zmuszony korzystać i stąd odrobina doświadczenia.

Dropbox i Mesh dają możliwość trzymania plików w chmurze, synchronizując pliki jednocześnie z wieloma urządzeniami. Mesh póki co obsługuje tylko komputery PC i raczej się to szybko nie zmieni. Plikami synchronizowanymi przez Dropbox możemy się cieszyć na komputerach, ale też komórkach.

Daje nam to swobodę dostępu do ważnych plików, a jednocześnie sprawia, że czujemy się bezpieczniej - kopia znajduje się zawsze w co najmniej dwóch miejscach, a do tego mamy możliwość ściągnięcia poprzednich wersji pliku z internetu! Dropbox'a poleciłbym też z innego, wydawało by się, że prozaicznego powodu - jest o wiele bardziej intuicyjny - Mesh sprawia wiele problemów, jest skomplikowany.

Ale co, kiedy chcę po prostu przesłać plik? W pracy zdalnej, lub innej, która wymaga stałego, szybkiego wysyłania plików do różnych osób chmura nie jest najlepszym rozwiązaniem - każdy plik trzeba udostępniać podając wiele danych, które zostają przyklejone do pliku na stałe.

Rozwiązaniem jak dotąd były serwisy online. Osobiście często korzystam z serwerów hostingowych - sendspace.pl, wyslijto.pl - są to pochodne gigantów (rapidshare, megaupload, etc), tyle że nie wymagają bezsensownego czekania przed każdym ściągnięciem. Plusem takiego rozwiązania jest fakt, że pliki przez jakiś czas (lub po rejestracji - na stałe) są dostępne niezależnie od tego, czy wysyłający jest podłączony do internetu, czy nie. Minusem jest wydłużenie faktycznego transferu przez podwójny cykl na zasadzie: "najpierw ja wysyłam, potem ty ściągasz".

I tu pojawia się nowa usługa łącząca dobre cechy wszystkich tych usług: Sendoid. Producent daje nam dostęp do swojej usługi zarówno przez przeglądarkę, jak i prosty programik, dający nieco więcej możliwości.

3 proste kroki działania Sendoid'a:
- wybieramy plik,
- otrzymujemy krótki link, który podajemy przez e-mail, komunikator itp. i czekamy na połączenie,
- plik wysyła się bezpośrednio z naszego komputera na komputer odbiorcy.

Najprostsza usługa peer-2-peer jaką znam, dostępna od zaraz, a co najwazniejsze - za darmo.

poniedziałek, 21 marca 2011

Przeglądarki...

Mamy końcówkę pierwszego kwartału 2011 roku. Na rynku przeglądarek internetowych niezmiennie króluje pięciu gigantów: Google Chrome 10, Mozilla Firefox 3.6.15 (już jutro o 15:00 zapowiadana premiera FF4), Opera 11, Apple Safari 5 oraz Microsoft Internet Explorer 9.

Z grubsza wszystko idzie w tym samym kierunku - minimalizacja pasków, zaawansowane zarządzanie kartami, zakładki, uczłowieczanie ustawień.

Obecnie różnice w czasie otwierania się przeglądarek są znikome, więc to żaden argument w wybieraniu najlepszej. To samo (biorąc w zestawieniu pod uwagę FF4 RC) sprawa ma się jeśli chodzi o przeznaczenie ekranu na przeglądanie internetu - kompresja pasków adresu/wyszukiwania, kart, zakładek, przycisków nawigacyjnych i menu przeszła ewolucję i jest obecnie standardem. Najlepiej porównanie ukazują liczby.

Przeglądarki pod względem wysokości pasków (w piklesach):
1 - Safari - 79px
2 - Chrome - 85px
3 - Internet Explorer - 84px + 2px ramki przy dolnej krawędzi = 86px
4 - Firefox - 90px
5 - Opera - 90px + 21px paska przy dolnej krawędzi = 111px



Warto zaznaczyć, że gdyby nie ramka w IE (biegnąca dookoła okna, wg. mnie zupełnie niepotrzebna), to w tym porównaniu Microsoft gryzł by pięty Apple'owi z wynikiem 82px!

Te wielkości są jednak niczym w porównaniu z procentowym udziałem ekranu. Weźmy pod uwagę najbardziej pokrzywdzonych - właścicieli małych ekranów netbook'ów gdzie najmniejsza możliwa rozdzielczość to 1024x600. Daje nam to odpowiednio 13%, 14%, 14%, 15% i 18,5% (prawie jedna piąta!).

Warto wspomnieć, że jedynie Chrome i Internet Explorer łączą funkcję paska adresu i wyszukiwania. Reszta nadal brnie w dwa niezależne pola.

To co jednak w przeglądarkach najważniejsze to renderowanie stron. Tu z czasem wyświetlania nie ma problemu, jednak szlag trafia, kiedy spojrzymy na efekty. Nadmienię, że już i tak jest bardzo dobrze, bo cztery z wymienionych przeglądarek wykonują swoją pracę niemal identycznie. Jak zwykle w tych sprawach wyłamał się tzw. "gigant z Redmond". Może to kwestia ledwie wypuszczonej dziewiątej wersji, a może po prostu kontynuacja dziwnej polityki - nie wiem. Efekt jest niezmiennie ten sam - strony fruwają bezwładnie nie dając się okiełznać.

Najgorsze jest to, że żale można wylewać dalej - IE to jedyna przeglądarka, która podczas instalacji wymaga zamknięcia wszystkich aplikacji, a następnie ponownego uruchomienia systemu. To także jedyna przeglądarka, którą uruchomimy wyłącznie z Vistą/Win7. Na domiar złego - kiedy testowałem usługę zagnieżdżania filmów z YouTUBE na swojej stronie - IE był jedynym graczem, dla którego należało wykonać ręczną aktualizację wtyczki Flash (nie mówiąc o tym, że należało się samemu domyślić dlaczego film się w ogóle nie pokazuje). To wszystko sprawia, że póki co końca krytyki na temat produktu Microsoft'u nie będzie widać.

Pomijając jednak wszelkie ataki widać, że producenci trzymają się pewnych ciekawie klarujących się ogólnych ram tego, jak powinna wyglądać współczesna przeglądarka. Czas pokaże, co dalej.

poniedziałek, 14 marca 2011

PITU PITU... 37

Rozliczam się z Panem Skarbowym od 3 lat. Tym razem (czas goni, już połowa marca) samodzielnie.

Na szczęście nie trzeba już biegać z papierami. Wystarczy usiąść na tyłku przed monitorem komputera i wykonywać polecenia. Wszystko można załatwić za pośrednictwem programu (lub jeszcze szybciej przez formularz internetowy) ze strony Ministerstwa Finansów.

Wchodząc na oficjalny kanał YouTUBE można na trzech krótkich filmach obejrzeć jak to działa, natomiast aby się rozliczyć, należy wejść na stronę udostępnionych przez ministerstwo formularzy (przed skorzystaniem konieczna instalacja wtyczki adobe). Wg mnie lepiej jednak pokusić się o instalację ministerialnego programu do rozliczeń.

Dlaczego? Dla większej kontroli.

Program daje nam dostęp do tych samych formularzy, jednak mamy do nich dostęp przez cały czas. Możemy zapisać wersję tymczasową, a także na bieżąco śledzić komunikaty dotyczące złożonych zeznań. Z łatwością można także dodać do bazy kolejne osoby, dzięki czemu tworzymy domową bibliotekę rozliczeń w jednym miejscu.

Brakuje tu tylko jednego - nigdy nie pamiętam, który PIT złożyć. Wątpliwości szybko rozwiał ten krótki artykuł (pit.pl).