poniedziałek, 21 marca 2011

Przeglądarki...

Mamy końcówkę pierwszego kwartału 2011 roku. Na rynku przeglądarek internetowych niezmiennie króluje pięciu gigantów: Google Chrome 10, Mozilla Firefox 3.6.15 (już jutro o 15:00 zapowiadana premiera FF4), Opera 11, Apple Safari 5 oraz Microsoft Internet Explorer 9.

Z grubsza wszystko idzie w tym samym kierunku - minimalizacja pasków, zaawansowane zarządzanie kartami, zakładki, uczłowieczanie ustawień.

Obecnie różnice w czasie otwierania się przeglądarek są znikome, więc to żaden argument w wybieraniu najlepszej. To samo (biorąc w zestawieniu pod uwagę FF4 RC) sprawa ma się jeśli chodzi o przeznaczenie ekranu na przeglądanie internetu - kompresja pasków adresu/wyszukiwania, kart, zakładek, przycisków nawigacyjnych i menu przeszła ewolucję i jest obecnie standardem. Najlepiej porównanie ukazują liczby.

Przeglądarki pod względem wysokości pasków (w piklesach):
1 - Safari - 79px
2 - Chrome - 85px
3 - Internet Explorer - 84px + 2px ramki przy dolnej krawędzi = 86px
4 - Firefox - 90px
5 - Opera - 90px + 21px paska przy dolnej krawędzi = 111px



Warto zaznaczyć, że gdyby nie ramka w IE (biegnąca dookoła okna, wg. mnie zupełnie niepotrzebna), to w tym porównaniu Microsoft gryzł by pięty Apple'owi z wynikiem 82px!

Te wielkości są jednak niczym w porównaniu z procentowym udziałem ekranu. Weźmy pod uwagę najbardziej pokrzywdzonych - właścicieli małych ekranów netbook'ów gdzie najmniejsza możliwa rozdzielczość to 1024x600. Daje nam to odpowiednio 13%, 14%, 14%, 15% i 18,5% (prawie jedna piąta!).

Warto wspomnieć, że jedynie Chrome i Internet Explorer łączą funkcję paska adresu i wyszukiwania. Reszta nadal brnie w dwa niezależne pola.

To co jednak w przeglądarkach najważniejsze to renderowanie stron. Tu z czasem wyświetlania nie ma problemu, jednak szlag trafia, kiedy spojrzymy na efekty. Nadmienię, że już i tak jest bardzo dobrze, bo cztery z wymienionych przeglądarek wykonują swoją pracę niemal identycznie. Jak zwykle w tych sprawach wyłamał się tzw. "gigant z Redmond". Może to kwestia ledwie wypuszczonej dziewiątej wersji, a może po prostu kontynuacja dziwnej polityki - nie wiem. Efekt jest niezmiennie ten sam - strony fruwają bezwładnie nie dając się okiełznać.

Najgorsze jest to, że żale można wylewać dalej - IE to jedyna przeglądarka, która podczas instalacji wymaga zamknięcia wszystkich aplikacji, a następnie ponownego uruchomienia systemu. To także jedyna przeglądarka, którą uruchomimy wyłącznie z Vistą/Win7. Na domiar złego - kiedy testowałem usługę zagnieżdżania filmów z YouTUBE na swojej stronie - IE był jedynym graczem, dla którego należało wykonać ręczną aktualizację wtyczki Flash (nie mówiąc o tym, że należało się samemu domyślić dlaczego film się w ogóle nie pokazuje). To wszystko sprawia, że póki co końca krytyki na temat produktu Microsoft'u nie będzie widać.

Pomijając jednak wszelkie ataki widać, że producenci trzymają się pewnych ciekawie klarujących się ogólnych ram tego, jak powinna wyglądać współczesna przeglądarka. Czas pokaże, co dalej.

1 komentarz:

  1. dolny pasek opery nazywa sie "pasek stanu i można go uczynić niewidocznym"
    W mojej operze pasek adresu i wyszukiwania jest w jednym!

    OdpowiedzUsuń

twoja subiektywna opinia