poniedziałek, 1 listopada 2010

KSIĄŻKA - Wielki Chrzest Ziemi

Wielki Chrzest Ziemi
Jerzy Byrecki
2010
powieść jednego z doktorów z mojej uczelni. zupełnie niespodziewana publikacja, choć po namyśle - dość oczywista. ten życiowy multiinstrumentalista mógłby wydać breakcore'ową epkę, lub spędzić resztę życia w wiosce w Peru. jest nieprzewidywalny, dlatego rzeczy nieprzewidywalne nie powinny zastanawiać. ma wiedzę i jest inteligentny, co razem składa się na jego mądrość. nie wiem, jak czyta się te ileś-set stron komuś zupełnie przypadkowemu. znajomość autora na pewno zmienia odbiór. w każdym razie, tak jak kiedyś nakręcił film, tak teraz napisał książkę.

można ją łyknąć w jeden wieczór, tak samo, jak można w jeden wieczór, w drinkach z kolą złoić zero-siedem najlepszej whisky. można, ale co komu po tym?

ta książka jest taka jak dwie bardzo istotne na świecie rzeczy. jest jak biblia i jest jak człowiek.

jak biblia, bo momentami wystarczy przeczytać jeden akapit, aby mieć dość materiału do rozważania na tydzień.

jak człowiek, bo tak jest skonstruowana. na początku śmieszna i wulgarna, potem dojrzewająca, aby na końcu stać się beletrystyczną dewotką, irytującą staruszką.

główny bohater ma tak dobrane cechy ludzkie, że można szybko się do niego ustosunkować. nie darzyłem go sympatią. zbyt grzeczny, mało błyskotliwy, żeby nie powiedzieć, że miejscami dość tępy i nijaki. co innego osoby, które towarzyszyły mu na łamach kolejnych rozdziałów.

książka jest osadzona w ciekawym czasie i ciekawie wykreowanej przestrzeni niedalekiej przyszłości. prezentowana wizja jest mocna, dlatego szkoda trochę, że zabrakło na końcu niedopowiedzenia. choć mam przeczucie, że jest to "dzieło życia" pana Byreckiego, więc solidna, wyraźna pointa, wyczuwalna kropka na koniec zdania była konieczna.

zdaje się, że więcej nie będzie.

oceniam na 4.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

twoja subiektywna opinia